Historia Marysi


Historie czytelników / niedziela, 17 grudnia, 2017

Zgodnie z obietnicą złożoną na facebooku pierwsza historia czytelniczki, która przeszła na dietę Low FODMAP. Mam nadzieję, że będzie dla Was pozytywnym przykładem i wsparciem w trudnych chwilach.

Zapraszam do lektury. :]

Moje życie przed dietą

Od dziecka miałam problemy z trawieniem, jedzeniem. Byłam typowym niejadkiem. Dziś, mając już większą wiedzę, wiem, że  moja flora bakteryjna jelit została zniszczona na skutek zbyt częstego stosowaniu antybiotyków przez lekarzy. Niestety byłam chorowitym dzieckiem, a częste antybiotykoterapie nie pomagały mi w odbudowaniu zdrowia.

Zawsze źle trawiłam mięso, więc jak tylko wyprowadziłam się na swoje, spróbowałam innego podejścia – przeszłam na wegetarianizm. Początki były ciężkie, ale nie głodowałam. 🙂 Z czasem nauczyłam się nowych potraw, nowego stylu gotowania, bardziej naturalnego.

Zaczęłam codziennie na śniadanie pić zielone koktajle (owoce zblendowane z zieleniną), czułam się świetnie. Mniej chorowałam, miałam więcej energii a dzięki enzymom z koktajli miałam lepsze trawienie. Niestety moje szczęście nie trwało długo.

Po dwóch latach wegetarianizmu i picia koktajli, nie wiem co się stało… Czy była to infekcja, czy ktoś rzucił na mnie jakiś urok… 😉 Pochorowałam się tak strasznie, że zapisano mi antybiotyk. Potem następny, potem jakiś „wspaniały” lekarz przepisał mi biseptol, potem jeszcze jedną serię antybiotyku i tak po tym „cudownym” leczeniu wylądowałam w szpitalu, odwodniona, z stratą masy 8 kg. Wyglądałam jak szkielet. Wycieńczona, wykończona, myślałam, że umrę, a w domu zostawię małe dziecko. :((

Nie wspominam szpitala zbyt dobrze, szukali wszystkiego, nawet raka. Po wielu niezbyt przyjemnych badaniach wyszło zapalenie żołądka i jelit. I w sumie tak mnie wypuszczono ze szpitala, bez żadnych leków, bez konkretnej diagnozy i zaleceń… Pani doktor powiedziała tylko tyle, żebym przestała się odchudzać i że mam wszystko jeść.. Ręce mi opadły, bo nigdy się nie odchudzałam, a chora byłam pewnie przez to, że przestałam jeść mięso… Średniowiecze…

Po wyjściu ze szpitala zaczęłam szukać na własną rękę jakiejkolwiek pomocy. Bóg czuwał nade mną i zesłał na moją drogę wspaniała dietetyczkę, która pomogła mi wyleczyć zapalenie żołądka i jelit w tydzień!! Czym? Sokiem z surowego ziemniaka!

Potem kolejne dwa lata to była nierówna walka z ZJD objawiającym się biegunkami. ;(

Nie chce tego wspominać, przeszłam wtedy masę kuracji odrobaczających (nigdy wcześniej nie poddano mnie odrobaczaniu..), oczyszczających a nadal nie mogłam poradzić sobie z biegunkami. Doraźnie pomagał mi jedynie stoperan. Wpędziłam się przez to także w nerwicę. Rozpoczęłam psychoterapię, ale nie widziałam zbyt wielkich efektów. Pomalutku zaczęłam jeść mięso, bo zjem i wypiję wszystko, żeby odzyskać zdrowie…

Dieta Low FODMAP

Nic nie pomagało. Wpisałam w google swoje objawy. Wyszło mi, że mam Zespół Jelita Drażliwego i trafiłam w internecie na informacje o innowacyjnej diecie Low FODMAP.

Tak trafiłam na cudowną stronę FODMAP po polsku i po konsultacji z dietetyczką podjęłam walkę. Po raz kolejny z nadzieją…

Rozpoczęłam fazę eliminacyjną i nigdy nie czułam się tak dobrze. 🙂 Tak jak wszyscy obawiają się drugiej fazy, to ja nie mogłam się doczekać próbowania na nowo tego, za czym tęskniłam. 🙂 Awokado, lody, biały chleb i pączki śniły mi się po nocach. 😀

W drugiej fazie nie było już tak wesoło, ale wiedziałam, że nie mogę przedłużać pierwszej fazy… Najgorzej poszło mi z moim ukochanym awokado właśnie i lodami. 🙂 Okazało się, że mam problemy z trawieniem tłuszczy…

Całe wakacje aż do września tego roku trwała moja faza reintrodukcji. Musiałam zrezygnować ze wszystkich sezonowych owoców, które tak uwielbiam, ale mam silną motywacje i udało się dotrwać do końca.

Życie na diecie Low FODMAP

Wyszło mi, że mam raczej średni/wysoki próg tolerancji wszystkich drażniących substancji. Po fazie reintrodukcji nadeszła najtrudniejsza część… Tak jak II faza została pięknie przez Joannę opisana, tak w III fazie już trzeba było być bardziej uważnych, słuchać własnego organizmu i po prostu testować wszystko po kolei.

Postanowiłam, że na pierwszy ogień pójdą wszystkie moje ulubione potrawy. Niestety ukochane guacamole nadal sprawiało mi trudności, tak samo surowy czosnek czy cebula (uwielbiam je), ale zauważyłam, że po tym „poście” od składników drażniących, moja tolerancja wzrosła. Biegunki minęły, zdarzają się sporadycznie w sytuacjach stresowych, ale wcześniej też występowały.

Ciąża :]

W październiku okazało się, że jestem w ciąży… Jak tylko się dowiedziałam, zaczęłam panikować, że dlaczego teraz, że to nie jest mój najlepszy okres w życiu… Mam nadal sporą niedowagę, bałam się strasznie, że mój osłabiony organizm nie utrzyma ciąży. Jest grudzień, nadal mam niedowagę, jestem osłabiona, więcej odpoczywam, ale dzięki Bogu nadal jestem w ciąży, dziecko prawidłowo się rozwija, a ja jem wszystko co mogę w miarę normalnie, nawet nieszczęsne awokado. 🙂

Biegunki pod wpływem, tak mi się wydaje, podawanych hormonów zamieniły się w zaparcia. Wiem, jak to dziwnie brzmi, ale jestem szczęśliwa, że są zaparcia… Kto , nie cierpiał na biegunkową postać ZJD, ten nie zrozumie…

Nie wiem, co będzie po narodzeniu dziecka, podczas karmienia moja dieta znów się zmieni. Zastawiam się, czy biegunki powrócą… Czy znów będę znerwicowana, tego nikt nie wie, ale wiem, że strona FODMAP po polsku i dieta Low FODMAP dała mi nadzieję na lepsze, bardziej komfortowe życie 🙂

Co radzę innym FODMAPowiczom? ;]

Moje rady? To jak najmniej stresu!! Wiem, łatwo powiedzieć. 🙂 W trakcie stresu objawy się nasilają. Podczas cięższych posiłków zawierających mięso lub strączki zażywam enzymy trawienne i staram się nie przejmować. co będzie dalej. Przed weekendem, na przykład w piątki zawsze więcej mogę sobie pofolgować, wtedy w ruch idą chipsy, piwko (oczywiście teraz nie.. ). Nigdy nie zrezygnowałam też z kawy, piję słabiutką z mlekiem bez laktozy. Nadal piekę chleb z gryki. Powoli przekonuję się do gryki, choć jej nie lubię. 😉

Zdecydowanie mniej jem glutenu, niż przed dietą. Jem więcej warzyw, a także teraz owoców zawierających błonnik – jabłuszka, gruszki.

Piję zielone soki (już nie koktajle) robione na wyciskarce w domu.

Wypijam też pyłek pszczeli dla wzmocnienia organizmu. Codziennie staram się wypijać długo gotowany rosół z domowych kurczaków i warzyw, gotowany 6-8 godzin. Według mojej dietetyczki nie dość, że działa wzmacniająco na organizm i łożysko, to także ma na celu także wyleczenie jelit, ponieważ posiada aminokwas – glutaminę.

Nadal jem więcej warzyw, niż mięsa, ale jeśli tylko mam ochotę, to nie odmawiam sobie mięsa. Ważne są też prebiotyki i probiotyki. Z probiotyków pozostają mi jedynie kiszone ogóreczki, kapustę bardzo źle trawię…

Pozdrawiam wszystkich czytelników!

Marysia

10 Replies to “Historia Marysi”

  1. Brawo Marysiu!:)
    Patrzcie jak to draństwo może wykończyć człowieka:/ super, że się nie dałaś i że udało Ci się znaleźć tą stronę, bo ona zmienia życie!:)

  2. Witajcie,
    Czytając historię Marysi czułam się trochę jakby ktoś opisał moje zmagania z ZJD. Być może komuś pomogą również moje spostrzeżenia – bo gdy szuka się pomocy ( a u lekarzy wiadomo najciężej ) to łapie się wszystkiego co może przynieść jakąkolwiek ulgę.
    Odwiedziłam na prawdę wielu lekarzy , w większości usłyszałam , że jestem zbyt wrażliwa albo za młoda żeby chorować. Albo, że mam zbyt stresującą pracę. Niestety przy postaci biegunkowej ZJD nauczyłam się rozróżniać biegunkę „bez powodu” a biegunkę spowodowaną silnym stresem. Potrafiłam dziennie odwiedzać toaletę po minimum 4 razy ( do godziny 10 rano, po 10 co przyniosła fala… ). Zwykłe życie młodej osoby było męczące, a spotkania z przyjaciółmi nie do końca komfortowe. W porfelu mogło nie być pieniędzy, ważne żeby był stoperan. W każdym miejscu , w którym przebywałam miałam opracowaną drogę ewakuacyjną do toalety, a moje dobre samopoczucie zależało od przypadku. A trwało to lata. Lekarzy przestałam odwiedzać, bo zalecenia uczęszczania na zajęcia jogi jako remedium już mnie bawiły ( … chodziłam 4 razy w tygodniu dla dobrego fizycznego samopoczucia i żeby odciąć się psychicznie od tego jednego problemu ).
    W końcu znajomi i partner zmusili mnie do odwiedzenia kolejnego lekarza – ” bo tak się przecież nie da żyć”. I tu nastąpił zwrot akcji. Była to pierwsza lekarka, która zadawała mi takie pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Na pierwszej wizycie usłyszałam ze możliwe , że jest to ZJD, ale jej zdaniem sprawę pogarsza przerost flory jelitowej ( ze względu na to , że biegunki wybudzały mnie ze snu , a w ZJD biegunki nie przerywają snu). Właśnie od tej lekarki usłyszałam o diecie FODMAP, na która miałam jak najszybciej przejść. O aplikacji Z Monash University, dzięki której potrafiłam zrobić zakupy. Stosowałam kilkukrotnie Xifaxan na wybicie flory, jednocześnie zajadając probiotyki. Wszystko w jednym czasie. Stwierdziłam , że i tak gorzej być nie może, więc czemu nie.
    Początki był trudne , szczególnie ze względu na mój ulubiony czosnek i cebulę. Stosowałam się do wytycznych diety, wyeliminowałam wszystko co potencjalnie mogło mi szkodzić łącznie z laktozą i prawie wszytskimi zbożami ( właściwie spożywałam tylko chleb gryczany i kukurydziany i to raz na tydzień ). Byłam dla siebie maksymalnie rygorystyczna, bo tylko tak dieta jest skuteczna. Przygotowanie posiłków to był niezły test dla kreatywności. Ale bardzo szybko widziałam rezultaty, wreszcie zaczęłam trawić jedzenie. Przedłużyłam I fazę z obawy , że wszystko wróci do złej normy, ale wiedziałam że to niedobre dla organizmu więc zaczęłam wprowadzać produkt po produkcie ( w odstępach 3 -4 dni , żeby ewentualnie zaobserwować reakcję ). Właśnie mija rok od skończenia I fazy i przez lata nie jadłam rzeczy, które jem obecnie. Odzyskałam swoje życie.

    Jasne zdarzają się potknięcia , ale przez cały rok miałam ich tyle co może w przeciągu dwóch tygodni zanim wprowadziłam zmiany. Nauczyłam się wnikliwie siebie obserwować i reaguję natychmiastowo jak tylko zaczyna się coś dziać. Robię jelitom odpoczynek 🙂 Również hoduję w sobie małego wiecznie głodnego potworka i póki co nie zaobserwowałam żadnych zmian. Marysi więc życzę aby czuła się zdrowa jak najdłużej i żeby szkrab rozwijał się prawidłowo. Wszystko w naszych rękach i na naszych talerzach !

    1. Droga Agatko, podziwiam Twoja determinację! Rok w fazie reintrodukcji to na prawdę coś!!szok ze tak długo można wytrzymać jedząc powtarzające się, ograniczone składniki. Gratuluje małego stworka i życzę dalszych sukcesów w walce z zjd!!:)

      Dziękuję bardzo pozdrawiam:)

    2. Zszokowały mnie Twoje słowa
      ” Na pierwszej wizycie usłyszałam ze możliwe , że jest to ZJD, ale jej zdaniem sprawę pogarsza przerost flory jelitowej ( ze względu na to , że biegunki wybudzały mnie ze snu , a w ZJD biegunki nie przerywają snu). ”
      Czyli oznacza to, że jak biegunki i ból brzucha występują w nocy to to nie oznacza, że jest to objaw ZJD tylko przerost flory jelitowej?! ;O
      Mi stwierdzono jak miałam 15 lat że to ZJD po tym jak rodzice poszli ze mną do wieeeelu lekarzy ponieważ budziłam się w nocy z ogromnym bólem brzucha (potrafiłam zemdleć z bólu) oraz rozwolnieniem :/

      1. Oczywiście wikipedia nie jest 100% pewnym źródłem ale: „ostre, skurczowe, nękające bóle brzucha (zazwyczaj podbrzusza i lewego dołu biodrowego). Prawie nigdy nie budzą w nocy. Nasilają się po posiłkach. Mogą towarzyszyć biegunkom. Ulgę przynosi wypróżnienie lub oddanie gazów.”
        Ja też nie odczuwałam problemów w nocy, z wyjątkiem częstomoczu. Wstawałam do toalety w nocy, ale to się skończyło, kiedy przeszłam na dietę.

  3. Pierwsza faza trwała u mnie 10 tygodni, następnie wprowadzałam produkt po produkcie wg zaleceń mojej lekarki ( nie grupami tak jak w fazie drugiej ). Więc właściwie nie trzymalam się ściśle fazy 2 i 3. Organizm w większości przypadków nie prostestowal…
    Dziekuje i pozdrawiam ?

  4. To ja może tylko dorzucę od siebie, że mi również dieta FODMAP uratowała życie. Nie miałem może, aż tak długich i dramatycznych przeżyć jak inne osoby, aczkolwiek w pewnym momencie miałem już tak „rozregulowane” jelita, że zacząłem się bać wychodzić z domu, właśnie przez wieczny strach przed napadową biegunką. Oczywiście, na moje życie zawodowe zaczęło to działać totalnie destrukcyjnie, co jeszcze tylko bardziej wszystko pogarszało, ponieważ mam na utrzymaniu żonę i dziecko. I tak oto z powodu jelit, wpadłem w błędne koło: im więcej stresu, tym gorzej z jelitami, im gorzej z jelitami, tym więcej stresu i tak w kółko. Każdy to zna, prawda?
    Na szczęście trafiłem na kompetentnego lekarza (po kilku niekompetentnych, którzy leczyli mnie prokitem i debutirem – jak bardzo mi to nie pomagało, a przy okazji szkodziło mówić nie trzeba), który polecił mi właśnie dietę FODMAP. Zasadniczo w ciągu kilku dni od rozpoczęcia diety poczułem, że odzyskuję życie. Po miesiącu wróciła mi moja pewność siebie. Po trzech jadłem już prawie wszystko.
    Aktualnie, jem już wszystko, ale omijam szerokim łukiem wszystkie produkty zbożowe zawierające gluten. Bo tak mi jakoś wyszło z obserwacji, że to jest mój główny wróg. Nadmienić trzeba, że przez cały ten okres rekonwalescencji jadłem jeszcze na potęgę probiotyki w postaci tabletek oraz kiszonych ogórków. Myślę, że to też zrobiło robotę, więc polecam z całego serca.
    Do tej pory nie wiem, czy mam ZJD, czy zwykłą nietolerancję, czy jeszcze coś innego, ale FODMAP to był strzał w dziesiątkę, który uratował mi życię! 😉

  5. Jestem niesamowicie szczęśliwa że trafiłam na tego bloga dzisiaj. Od 2 tygodni próbuję przejść na dietę low foodmap ale ze względu na to że nie mam czasu przygotować posiłków do pracy nie byłam w stanie przestrzegać diety w pełni.
    Jestem prawie pewna że moje problemy są związane ze stresem więc jako że od jutra idę na urlop i przez najbliższe dwa tygodnie będę przestrzegać low foodmap mam nadzieję że dolegliwości się zmniejszą,
    Trzymajcie proszę kciuki! 🙂

    Joanno: blog jest fantastyczny, gratulacje! Przyznam się że szukałam do tej pory porad na anglojęzycznych stronach, ale absolutnie ten nie ma sobie równych 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *