Site icon FODMAP po polsku

Historia Marysi

Zgodnie z obietnicą złożoną na facebooku pierwsza historia czytelniczki, która przeszła na dietę Low FODMAP. Mam nadzieję, że będzie dla Was pozytywnym przykładem i wsparciem w trudnych chwilach.

Zapraszam do lektury. :]

Moje życie przed dietą

Od dziecka miałam problemy z trawieniem, jedzeniem. Byłam typowym niejadkiem. Dziś, mając już większą wiedzę, wiem, że  moja flora bakteryjna jelit została zniszczona na skutek zbyt częstego stosowaniu antybiotyków przez lekarzy. Niestety byłam chorowitym dzieckiem, a częste antybiotykoterapie nie pomagały mi w odbudowaniu zdrowia.

Zawsze źle trawiłam mięso, więc jak tylko wyprowadziłam się na swoje, spróbowałam innego podejścia – przeszłam na wegetarianizm. Początki były ciężkie, ale nie głodowałam. 🙂 Z czasem nauczyłam się nowych potraw, nowego stylu gotowania, bardziej naturalnego.

Zaczęłam codziennie na śniadanie pić zielone koktajle (owoce zblendowane z zieleniną), czułam się świetnie. Mniej chorowałam, miałam więcej energii a dzięki enzymom z koktajli miałam lepsze trawienie. Niestety moje szczęście nie trwało długo.

Po dwóch latach wegetarianizmu i picia koktajli, nie wiem co się stało… Czy była to infekcja, czy ktoś rzucił na mnie jakiś urok… 😉 Pochorowałam się tak strasznie, że zapisano mi antybiotyk. Potem następny, potem jakiś „wspaniały” lekarz przepisał mi biseptol, potem jeszcze jedną serię antybiotyku i tak po tym „cudownym” leczeniu wylądowałam w szpitalu, odwodniona, z stratą masy 8 kg. Wyglądałam jak szkielet. Wycieńczona, wykończona, myślałam, że umrę, a w domu zostawię małe dziecko. :((

Nie wspominam szpitala zbyt dobrze, szukali wszystkiego, nawet raka. Po wielu niezbyt przyjemnych badaniach wyszło zapalenie żołądka i jelit. I w sumie tak mnie wypuszczono ze szpitala, bez żadnych leków, bez konkretnej diagnozy i zaleceń… Pani doktor powiedziała tylko tyle, żebym przestała się odchudzać i że mam wszystko jeść.. Ręce mi opadły, bo nigdy się nie odchudzałam, a chora byłam pewnie przez to, że przestałam jeść mięso… Średniowiecze…

Po wyjściu ze szpitala zaczęłam szukać na własną rękę jakiejkolwiek pomocy. Bóg czuwał nade mną i zesłał na moją drogę wspaniała dietetyczkę, która pomogła mi wyleczyć zapalenie żołądka i jelit w tydzień!! Czym? Sokiem z surowego ziemniaka!

Potem kolejne dwa lata to była nierówna walka z ZJD objawiającym się biegunkami. ;(

Nie chce tego wspominać, przeszłam wtedy masę kuracji odrobaczających (nigdy wcześniej nie poddano mnie odrobaczaniu..), oczyszczających a nadal nie mogłam poradzić sobie z biegunkami. Doraźnie pomagał mi jedynie stoperan. Wpędziłam się przez to także w nerwicę. Rozpoczęłam psychoterapię, ale nie widziałam zbyt wielkich efektów. Pomalutku zaczęłam jeść mięso, bo zjem i wypiję wszystko, żeby odzyskać zdrowie…

Dieta Low FODMAP

Nic nie pomagało. Wpisałam w google swoje objawy. Wyszło mi, że mam Zespół Jelita Drażliwego i trafiłam w internecie na informacje o innowacyjnej diecie Low FODMAP.

Tak trafiłam na cudowną stronę FODMAP po polsku i po konsultacji z dietetyczką podjęłam walkę. Po raz kolejny z nadzieją…

Rozpoczęłam fazę eliminacyjną i nigdy nie czułam się tak dobrze. 🙂 Tak jak wszyscy obawiają się drugiej fazy, to ja nie mogłam się doczekać próbowania na nowo tego, za czym tęskniłam. 🙂 Awokado, lody, biały chleb i pączki śniły mi się po nocach. 😀

W drugiej fazie nie było już tak wesoło, ale wiedziałam, że nie mogę przedłużać pierwszej fazy… Najgorzej poszło mi z moim ukochanym awokado właśnie i lodami. 🙂 Okazało się, że mam problemy z trawieniem tłuszczy…

Całe wakacje aż do września tego roku trwała moja faza reintrodukcji. Musiałam zrezygnować ze wszystkich sezonowych owoców, które tak uwielbiam, ale mam silną motywacje i udało się dotrwać do końca.

Życie na diecie Low FODMAP

Wyszło mi, że mam raczej średni/wysoki próg tolerancji wszystkich drażniących substancji. Po fazie reintrodukcji nadeszła najtrudniejsza część… Tak jak II faza została pięknie przez Joannę opisana, tak w III fazie już trzeba było być bardziej uważnych, słuchać własnego organizmu i po prostu testować wszystko po kolei.

Postanowiłam, że na pierwszy ogień pójdą wszystkie moje ulubione potrawy. Niestety ukochane guacamole nadal sprawiało mi trudności, tak samo surowy czosnek czy cebula (uwielbiam je), ale zauważyłam, że po tym „poście” od składników drażniących, moja tolerancja wzrosła. Biegunki minęły, zdarzają się sporadycznie w sytuacjach stresowych, ale wcześniej też występowały.

Ciąża :]

W październiku okazało się, że jestem w ciąży… Jak tylko się dowiedziałam, zaczęłam panikować, że dlaczego teraz, że to nie jest mój najlepszy okres w życiu… Mam nadal sporą niedowagę, bałam się strasznie, że mój osłabiony organizm nie utrzyma ciąży. Jest grudzień, nadal mam niedowagę, jestem osłabiona, więcej odpoczywam, ale dzięki Bogu nadal jestem w ciąży, dziecko prawidłowo się rozwija, a ja jem wszystko co mogę w miarę normalnie, nawet nieszczęsne awokado. 🙂

Biegunki pod wpływem, tak mi się wydaje, podawanych hormonów zamieniły się w zaparcia. Wiem, jak to dziwnie brzmi, ale jestem szczęśliwa, że są zaparcia… Kto , nie cierpiał na biegunkową postać ZJD, ten nie zrozumie…

Nie wiem, co będzie po narodzeniu dziecka, podczas karmienia moja dieta znów się zmieni. Zastawiam się, czy biegunki powrócą… Czy znów będę znerwicowana, tego nikt nie wie, ale wiem, że strona FODMAP po polsku i dieta Low FODMAP dała mi nadzieję na lepsze, bardziej komfortowe życie 🙂

Co radzę innym FODMAPowiczom? ;]

Moje rady? To jak najmniej stresu!! Wiem, łatwo powiedzieć. 🙂 W trakcie stresu objawy się nasilają. Podczas cięższych posiłków zawierających mięso lub strączki zażywam enzymy trawienne i staram się nie przejmować. co będzie dalej. Przed weekendem, na przykład w piątki zawsze więcej mogę sobie pofolgować, wtedy w ruch idą chipsy, piwko (oczywiście teraz nie.. ). Nigdy nie zrezygnowałam też z kawy, piję słabiutką z mlekiem bez laktozy. Nadal piekę chleb z gryki. Powoli przekonuję się do gryki, choć jej nie lubię. 😉

Zdecydowanie mniej jem glutenu, niż przed dietą. Jem więcej warzyw, a także teraz owoców zawierających błonnik – jabłuszka, gruszki.

Piję zielone soki (już nie koktajle) robione na wyciskarce w domu.

Wypijam też pyłek pszczeli dla wzmocnienia organizmu. Codziennie staram się wypijać długo gotowany rosół z domowych kurczaków i warzyw, gotowany 6-8 godzin. Według mojej dietetyczki nie dość, że działa wzmacniająco na organizm i łożysko, to także ma na celu także wyleczenie jelit, ponieważ posiada aminokwas – glutaminę.

Nadal jem więcej warzyw, niż mięsa, ale jeśli tylko mam ochotę, to nie odmawiam sobie mięsa. Ważne są też prebiotyki i probiotyki. Z probiotyków pozostają mi jedynie kiszone ogóreczki, kapustę bardzo źle trawię…

Pozdrawiam wszystkich czytelników!

Marysia

Exit mobile version